21 grudnia 2013

6.

Ból. Ból jest odwiecznym towarzyszem każdego człowieka, niemalże codziennie. Odmienia się on w dwóch formach, psychicznym i fizycznym. W tych kategoriach może zejść na więcej rozdzielonych części. Każdy odczuwa go inaczej, boi się go, pragnie, ucieka od niego. Nikt nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że jego nadmierność w naszym życiu może skutkować bardzo różnie. Jedni przez niego umierają, drudzy popadają w depresję, z której nie potrafią się wyleczyć. Może nie tyle, co nie potrafią, jak nie chcą. Wydaje im się, że będąc zagubionym w swoich myślach, uczuciach, ten ból, który odczuwają w końcu zniknie, ale to nieprawda. Nie można odrzucić czegoś, co sprawia, że żyjemy.

Opiszę jedną z wymienionych powyżej odmian bólu. Chodzi mi o ten psychiczny, najczęściej spotykany. Borykamy się z nim średnio kilkadziesiąt razy dziennie. Przy każdej małej sprzeczce, załamaniu nerwowym, przy widoku osoby, której już nigdy nie chciało się widzieć w swoim życiu. Trzeba z tym żyć. Wiele osób myśli, że wyjściem jest samobójstwo, ale to nieprawda. Uwolnisz tym siebie, nie pytając wcześniej kogoś o pomoc. Tym samym zranisz każdą otaczającą Cię osobę, która po Twojej śmierci będzie mieć ten sam problem, co Ty wcześniej. Uzna, że bez Ciebie w swoim kręgu nie będzie mogła normalnie funkcjonować, ani żyć.

Nie da się bólu opisać słowami. Choćbyśmy próbowali porównać go do najgorszych rzeczy, świństw na świecie, nikt nie będzie w stanie zrozumieć tego, co czujemy. Nawet jeśli przeżyłby to samo, dokładnie to samo co Ty. Każdy ból jest odmienny, inny. Po stracie ukochanej osoby, nieważne w jaki sposób, mamy ochotę siebie wykończyć. Uznajemy, że sprawcami naszego cierpienia jest właśnie ta istota. Mogła to zrobić specjalnie, ale też i zupełnie nieświadomie. Tego się nie dowiesz, ponieważ będziesz uważać, że każde jej słowa są fałszywe. Są trującym jadem, który stopniowo wypala Twoje serce. Z czasem przestajesz je czuć, nie chcesz go. Nie chcesz ponownie odczuwać tego, co tak bardzo Cię zniszczyło.

Mija tydzień, dwa, miesiąc i więcej. Widzisz znów tą osobę, radosną, choć w jej oczach dostrzegasz ból, jaki sam odczuwasz aż do tej chwili. Raniąc Ciebie, zraniła także i cząstkę swojego bytu, która się już nie naprawi. Nie będzie taka jak wcześniej. Z jednej strony cieszy Cię fakt, że widzisz ją cierpiącą, a z drugiej, chciałbyś ją po prostu objąć. Zamknąć w swoich ramionach, żeby chociaż na moment zapomniała o wszystkim, co złego ją spotkało. Później zauważasz, że jest przy niej ktoś, kto już to robi, jednak nie skutecznie i ponownie uwiera Cię w klatce piersiowej. Tracisz cały zapas szczęścia, jaki miałeś. Twoje życie zamienia się w jeden ciąg odczuwanego bólu, z którego nie możesz się uwolnić. Toniesz, choć nie masz w czym. Uciekasz, choć nie masz do czego. Boisz się, ale nie wiesz, czy słusznie. Po prostu chcesz zniknąć i więcej się nie pojawiać. Po dłuższym czasie poznajesz zupełnie nową osobę, prawie zapomniałeś o istnieniu tej, co tak paskudnie Cię skrzywdziła. Jednak znów pojawia się ten sam schemat, który już tak dobrze znasz.
Nieważne, ile byś wycierpiał, nigdy nie nauczysz się na tym, co przeżyłeś. Będziesz naiwny we wszystkim co robisz, a ból będzie na każdym kroku z Ciebie drwił.

2 września 2013

5.

Człowiek zasypiając ma nadzieje, że całe zło, jakie wydarzyło się danego dnia, minie, a wszystkie troski odejdą w siną dal. Budząc się nie wie, że to, co było wczoraj miało być przestrogą przed tym, co będzie dzisiaj.

Ludzie żyją w ciągłym strachu, nie zważając na to, czy jest to aż tak konieczne. W ogóle, jaka jest definicja strachu? Małe dzieci widzą go w sposób znikomy, poprzez bajki jakie oglądają. Pojawiają się w nich potwory, jakie nie mają prawa bytu w świecie rzeczywistym. Dorosłych ogarnia bojaźliwość w momencie, w którym mają bliską im osobę... Nie chcą, żeby ona odeszła, ich zostawiła. 

Strach można też opisać w inny sposób, bardziej zrozumiały. Stoisz na krawędzi wysokiego budynku spoglądając w dół. Widzisz pustą przestrzeń, która prowadzi do świata, w jakim byś chciał żyć. Za Tobą jest obecna społeczność. Boisz się skoczyć, bo wiesz, że może być gorzej niż było, ale także i chcesz zobaczyć jak by to było, gdybyś znalazł się w "zrealizowanym marzeniu". 

***

Naszło mnie teraz na tworzenie odpowiedzi na dręczące pytania. Już od jakiegoś czasu zastanawiałam się, czym jest miłość, zaufanie, przyjaźń... Próbowałam sobie na to odpowiedzieć i w końcu mi się udało, po dłuższym czasie. Nie spodziewałam się, że takie coś zmieni moje nastawienie do ludzi mnie otaczających. 

Zawsze by mi się wydawało, że ci, którzy są mi najbardziej bliscy, będą mi towarzyszyć zawsze, po prostu zawsze. Myliłam się? Nie wiem... Nie wiem jeszcze do końca i nie chcę wiedzieć. Mam nadzieję, że tak będzie. Ale co jeśli wśród tej małej grupki osób poza więzami przyjacielskimi pojawi się silniejsze uczucie? Żadne tego sobie nie przyzna, bo nie będzie chciało zepsuć obecnego stanu. Znów pojawia się strach, o którym wcześniej wspominałam. Bez niego nie byłoby życia codziennego. 

Ile razy chciałam się przyznać do czegoś, co odmieniłoby teraźniejszość, ale prędko spoglądałam w przyszłość i rezygnowałam ze wszystkiego. Zdałam sobie również sprawę z tego, że skoro już i tak wszystko jest pozbawione jakiegokolwiek sensu, nie muszę się o nic martwić. Jednak wtedy dochodzi do mnie także, że mogę stracić najważniejsze dla mnie osoby. 

7 lipca 2013

4.

Ostatni raz, kiedy cokolwiek tutaj się znalazło było około pół roku temu. Nie wiem czemu z takim opóźnieniem w tej chwili piszę. Moja wena, która wcześniej ciągle mi doskwierała zniknęła; rozprysła się jak bańka mydlana. To normalne, tak mi się wydaję.

W braku natchnienia do zawarcia jakiegokolwiek postu nie ma nic dziwnego, to świadczy jedynie o tym, jak prędko człowiek staje się pusty. Wpierw jest pełen życia, które z każdym dniem opuszcza jego ciało. Ulatnia się w nie wiadomo jaką przestrzeń i nie zamierza wracać.

Aby ponownie pozytywizm objął czyiś umysł, dana osoba musi się natrudzić. Chcieć ponownego widzenia przez różowe okulary, które obecnie zaszły szarością. Szarością każdego przytłaczającego dnia. Im dalej stąpasz w przyszłość nie zmieniając swojego toku myślenia, tym bardziej ten kolor zbliża się do czerni. Po co w takim razie w ogóle starać o to, by było lepiej? Nie prościej pozostawić wszystko w takim stanie jakim jest? W stanie, w którym znajduje się najliczniejsza część naszej populacji.

***

Zauważyłam, że sposób w jaki piszę zmienił się od ostatniego razu. Nie jest już wyszukany, nie wymaga intensywnego użytkowania swojego umysłu. To dziwne i prawdopodobnie głupie, ale boli mnie to. Boli mnie mój brak wiary w siebie, wiary w to, że potrafię stworzyć coś jak dawniej. Otoczenie silnie wpływa na odczucia ludzkie. Znam to z autopsji. Próbowałam się dostosować, przez co straciłam to, co najbardziej w sobie ceniłam. Kreatywność. W momencie, w którym ona przepadła, ja zagubiłam się we własnych myślach.

Słowami nigdy nie da się opisać swojego cierpienia, spowodowanego mniej, lub bardziej przytłaczającymi rzeczami. Dla jednych świadomość tego, że uciekło od nich natchnienie daje im poczucie stabilności i większej odwagi. Nie wiem skąd przyjęło się to, osoby z wyobraźnią stoją na krawędzi ludzkości. To od nich powinno się wszystko zaczynać, a nie kończyć.

Dzisiejsze czasy są przesiąknięte elektroniką, pustymi słowami, modą. Czy naprawdę tego typu rzeczy dają ludziom szczęście? Ono jest chwilowe, prędko minie, tak samo jak i sztuczna uroda. Teraźniejsi przyjaciele zwracają uwagę na to, co nosisz, jakim samochodem jeżdżą Twoi rodzice, a nie widzą tego, co najważniejsze. Dusza i serce, to one powinny mówić o tym jaki jesteś, a nie dobra materialne.

24 stycznia 2013

3.

Jest czwartek przed moimi feriami... Nie wiem dokładnie co w tej chwili robić, skoro nie ma mnie w szkole. Nie będzie to post taki jak zawsze, nie wiem ilu odbiorców mam obecnie, jak dużo Was jest. Ale chciałabym więcej, abyście znali każdy szczegół, o co od tej chwili będę walczyć. Doszłam do wniosku po obejrzeniu pewnego filmiku, że warto. Nie opłaca się czekać, aż ludzie Cię zrozumieją, aż zaczną po prostu współgrać z Tobą i Twoimi decyzjami. Takiego czegoś nigdy się nie doczekasz, a jedynie sprawisz, że bliska Ci osoba odejdzie.

Słowa nigdy nie oddadzą czegoś tak bardzo, jak przedstawienie. Trzeba zobaczyć to na własne oczy, postarać się zrozumieć, co robisz źle. Co nasz naród robi źle. Brak akceptacji do poszczególnych osób powoduje samobójstwa, depresje. Na to nie można pozwolić. Jestem osobą jedną, dosłownie jedną na milion, która pragnie, aby były równe prawa. Dla płci, zawierania związków małżeńskich par homoseksualnych chociażby w urzędzie.

Co to za problem? Wszyscy wielce mocno wierzący w Boga. A gdzie on jest, kiedy macie problemy? Albo inaczej... Nie chcę nikogo obrazić. Jeśli przychodzi co do czego, nie chce Wam się iść do kościoła, wolicie siedzieć w domu i oglądać ulubiony serial. Twierdzicie, że pójdziecie na inną godzinę, a kończy się to w końcu tak, że w cały dzień przesiedzicie w kanapie. Właśnie odnośnie naszej wiary. Czy nie uważacie, że osoby będące odmiennej orientacji również wierzą w Tego do góry? To On nam przypisał przykazania, różne zasady, w których również jest zapisane, że trzeba się wzajemnie szanować, KOCHAĆ! Ludzie, kocha się za serce, nie wygląd. Nie to, jaki człowiek jest z zewnątrz.

Młodzież jest coraz to bardziej otwarta na obecny stan jaki jest wśród wszystkich odnośnie par homoseksualnych. Około 70% ludności, która jest wiekowo 16-30 jest biseksualna, ale boi się do tego przyznać. Nie byłoby tak, gdyby każdy mógł prawić wolność słowa, czy wyboru.

Proszę tylko o jedno. Niech już ci wszyscy dorośli, fanatycy kościoła przestaną udawać, że tak dobitnie w to wszystko wierzą, tylko zaczną patrzeć. Niech rozejrzą się we własnym rejonie, aby zobaczyć, że wszędzie dzieje się krzywda. Jaka? Człowiek nie może być sobą na ulicy, inaczej go gnoją. Może tego nie ukazywać, ale naprawdę odczuwa ból. Osobiście jestem tego przedstawicielem.

Po pierwsze, pragnę Was uświadomić w jednym. Treść filmu, jaki tutaj zaraz zamieszczę nie jest po to, aby demoralizować młodych ludzi. Nie chcę rozpoczynać czegoś, gdzie mogłoby dojść do katastrof. Pragnę jedynie poinformować, że to jedynie wzmianka o tym, abyście zaczęli tolerować siebie, oraz ludzi wokoło.

Teraz proszę kliknąć i obejrzeć całość do końca.. <klick>


1 stycznia 2013

2.

Ponownie zapuściłam się z pisaniem, nic tutaj nie dodawałam i czuję się jakaś pusta, całkowicie pozbawiona tego, co potrzebowałam. Nie miałam swojego punktu zaczepnego, gdzie mogłam wylewać wszystkie smutki. Czemu o tym zapomniałam? Sama nie wiem. Może z powodu miejsca zamieszkania? Przebywanie w otoczeniu niektórych osób powoduje utratę swojego charakteru. Na rzecz innych starasz się zawsze dopasować lekceważąc i całkowicie zapominając o tym, kim tak naprawdę jesteś. Dlaczego teraz tutaj się pojawiłam? Przez długi czas jestem odosobniona od tamtych ludzi, przebywam w swoim sacrum, mimo tego, że też nie zawsze jest ono zupełnie bezpieczne. Zamknęłam się w sobie. Nie do końca, nie na tyle, aby opuścić to, na czym mi zależy. Po prostu przez obecną samotność byłam w stanie wiele przemyśleć, dokonać pewnych decyzji. W szczególności pomógł mi w tym wszystkim rozpoczynający się rok 2013. Mam swoje postanowienia, które chcę spełnić, choćby nie wiadomo co mi na drodze stało. Wiem, że mi się to uda. Pojawia się pytanie, czy będę w stanie wszystkiego dokonać. Owszem! Ale jak? Cóż, uznałam, że wszelakie kłótnie odbywające się między mną a matką powinny ustać. Wierzę w to, że w końcu pojawi się ugoda pasująca dla naszej dwójki, byleby do momentu osiągnięcia przeze mnie pełnoletności. Strach pomyśleć ile jest przede mną, co muszę czynić, aby skończyć ten rok tak, jak sobie zażyczyłam. Ale jestem w stanie. Prawdopodobnie ludzie, którzy są ze mną odkąd pamiętam będą mnie w tym wspierać. Chociaż... Czy to nie należy do stereotypów? Wiara w tych, którzy są blisko zazwyczaj nas zawodzi, na rzecz czego pojawiają się łzy, smutek trudny do opanowania. Wolę więc nie ryzykować i mimo tej wiary w te osoby powinnam trzymać dystans, którego nie będę mogła przekroczyć.
***
- Uśmiechnij się. - Rzekła starsza kobieta, na której oczy nachodziły niesforne, siwe kosmyki włosów, które co jakiś czas odgarniała za ucho. Głowę przykrytą miała czerwonym berecikiem, a jej twarz ozdobiona była delikatnym uśmiechem, który podkreślały zielone oczy, wokół których zmarszczki dawały o sobie znać. Resztę jej ciała pokrywała niebieska suknia oraz złote bolerko. Przypatrywała mi się z uwagą, dopóki nie uniosłam kącików ust. Radość, którą wywołałam tym czynem u tej kobiety jest nie do opisania. Tak mało potrafi zdziałać tyle piękna. Ten grymas spowodował, że ta Pani pozostała w mej pamięci do teraz. Niedawno przechodziłam koło tablicy, na której wywieszone są klepsydry. Nie zatrzymywałam się nigdy przy nich, ale nazwisko, które ujrzałam zmusiło mnie do przystanięcia. Momentalnie poczułam łzę, tą słoną, która pozostawiła ślad na policzku. Owa kobieta zmarła. Nie byłam na pogrzebie, uznałam, że jestem tam niepotrzebna. Jej rodzina przecież mnie nie znała. Teraz mam wyrzuty. Nie wiem gdzie leży, a chciałabym ją odnaleźć, pozostawić znicz w ramach podziękowania za to, że poprawiła mi swoją osobą tego dnia humor. 
Co ma na celu cała ta historia? Ile razy obojętnie przechodziłeś koło osoby, która potrzebowała Twojej pomocy? Nawet sobie sprawy nie zdajesz z tego, że w tej chwili właśnie Ci ludzie mogą krążyć już w krainie, do której dopiero pośmiertnie mamy dostęp. Przez to, że nie widzimy tych najważniejszych rzeczy, wiele dobrego w życiu nas omija. Robiąc jeden dobry uczynek poprawiasz swoją przeszłość. Ci "u góry" zapominają w pewnym stopniu o tym, co niegdyś zrobiłeś. Licz się z innymi, staraj się okazywać skruchę, a nie udawać zagorzałego sukinsyna. W niczym Ci to nie pomoże, a jedynie zniszczy zaufanie osób, które w tej chwili są blisko Ciebie.
***
A czy Ty wiesz, że siedząc teraz i czytając tego bloga mógłbyś robić coś dużo lepszego? Zastanów się dlaczego tutaj Cię tak ciągnie, czemu właśnie teraz śledzisz wzrokiem wszystkie słowa, jakie zamieściłam. Nie znajdziesz odpowiedzi. Jedyną logiczną, jaką uznasz za słuszną jest taka, iż powiesz, że ciekawi Cię to, co piszę. A tak naprawdę robisz to z nudów. Gdyby nie fakt, że jest tutaj zamieszczona taka a nie inna muzyka nigdy nie zdołałbyś doczytać posta do końca, jakiegokolwiek. Nie wierzysz mi? Spróbuj to zrobić. Wyłącz dźwięk, sprawdź, czy naprawdę jesteś zainteresowany treścią, czy jedynie zabijasz nudę. Odpowiedz sam sobie, na moje pytanie. Po co to robię? Ludzie, którzy naprawdę potrafią zrozumieć każdą notatkę pozostawioną tutaj przeze mnie nawet bez muzyki są w stanie uronić łzę. Uznasz, że jest to niemożliwe, ale pozwól, aby Twoja wyobraźnia sama utworzyła do tego melodię, niekoniecznie składającą się z nut. Żeby zinterpretować tekst, możesz wsłuchać się w bicie swojego serca. Proszę... Nie lekceważ tego, tylko spróbuj. Nie oszukuj siebie wmawiając sobie, że chcesz dalej czytać to wszystko. Dopiero, gdy będziesz pewny po tym małym eksperymencie zapisz tego bloga w zakładce, bądź po prostu pamiętaj o nim.