5 marca 2014

7.

Przekonałam się, dlaczego wiele osób mówi, że miłość jest chorobą psychiczną. Traci się przez nią wiarę w samego siebie, w swoje środowisko. Zanikają wszystkie cechy, które świadczyłyby o tym, co tak naprawdę tkwi w nas, w naszych pieprzonych sercach. Ludziom wydaje się, że właśnie one są najsilniejsze, że przyjmą każdy pocisk lecący w naszym kierunku w postaci słów, czynów, obrazów... To nie prawda! To czyste kłamstwo, które jest wmawiane każdej kolejnej osobie. Ta, zaślepiona cudzymi wrażenia, fałszem, jest przekonana, że jeśli odda komuś swoje serce, nikt go nie połamie na tryliardy małych kawałeczków. Ułożenie w późniejszym czasie tych drobnych puzzli w jedną całość zajmuje wieki. Po drodze do powrotnej stabilizacji uczuciowej wiele tych części się gubi, gdzieś uciekają, bezpowrotnie. Dlaczego? W trakcie swojej usilnej pracy nad zreperowaniem tego składowiska wszystkich słów "kocham", ulatuje z Ciebie energia, zanika siła. Po prostu Ci się nie chce, do momentu, kiedy znów ktoś Cię nie skrzywdzi. 

Najprościej jest powiedzieć sobie przed lustrem, że nie dasz się więcej oszukać. Że zabarykadujesz swoje serce przed obcymi, nie dopuścisz do niego nikogo. Tak się nie da. Nie da się oszukać tego jedynego miejsca, gdzie wszystkie uczucia się kumulują. Skąd wydostają się w postaci gniewu, płaczu, czasem nawet w gorszej wersji, czyli śmierci. Jednak... To ostatnie wynika z tego, że dana osoba całkowicie się poddała, nie chcąc walczyć ze swoimi słabościami. Wybrała łatwy sposób pozbycia się jakichkolwiek problemów. Ale czy zyskała to, czego chciała? Czy będąc wolną duszą już niczego nie czuje? Nie wiadomo.

Kiedyś było powiedziane, że rzekome dusze często wracają na Ziemię, do nowych ciał, w nowych odsłonach. Zastanawia mnie wtedy jedno. Czy są one takie, jak za czasów poprzedniego życia? Czy mają w sobie choć odrobinę świadomości tego, że nie można pakować się w coś nazywane "miłością"? Czy po prostu uczą się wszystkiego od nowa, popełniając te same błędy każdego dnia. Gdyby była taka możliwość, przestudiowania każdej jednej duszyczki, która opuszcza swoje lokum, jestem przekonana, że zdołałabym odpowiedzieć sobie na wszystkie dręczące mnie pytania. 

Stwierdzenie, że łzami czyści się swoje wnętrze nie jest do końca prawdziwe. Żadna kropelka, która spływa po naszych policzkach nie będzie w stanie wyrzuć z nas posranych uczuć, których nie potrafimy zrozumieć. Każda kolejna podejmowana próba zrobienia tego, skończy się tak samo, czyli klęską. Popadniemy w coraz to częstsze spoglądanie w swoją przeszłość, doszukując się rzeczy do poprawy; będziemy sprawdzać, co by było gdyby. Takim myśleniem daleko nie zajdziemy. 

Zagubieni w swoich sercach, przestajemy myśleć racjonalnie. Budujemy mury wokół tego kardynalskiego pudełeczka, które w ostateczności i tak zostają zburzone. Nie ma na to lekarstwa. Nikt nie będzie w stanie nas chronić przed uczuciami, jak tylko my sami. Stwarzamy pozory silnych psychicznie, lecz zostając w pojedynkę zabijamy się natłokiem wszelakich domniemywań. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz